Slide 1
Slide 1
Slide 1
Slide 1

Agnieszka

pasek

Mela

ur. 06.11.2006
Golden Retriever ( wg FCI : MIX)

Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieć psa! Męczyłam i prosiłam rodziców o zgodę. Przyprowadzałam różne psy  do domu. Na próżno. Musiałam zadowalać się substytutami w postaci rybek, świnki morskiej, chomików ( nie wiem ilu), papużek, kanarka. Jednak jak wiadomo – kropla drąży skałę, a ja w prośbach nie ustawałam. Rodzice w końcu się poddali. Nareszcie  mając lat piętnaście  dostałam mojego pierwszego, wymarzonego psa – kundelka o imieniu Kacper.  Popełniłam na nim wszystkie możliwe błędy wychowawcze. Wtedy szkolenie nie było takie popularne, a i ja się nie interesowałam tym jakoś intensywnie. Był wychowany na tyle na ile był. To, że nie zawsze go rozumiałam, a czasem wręcz krzywdziłam, zrozumiałam, gdy w moim życiu pojawiły się konie.  Wtedy uderzył  mnie ogrom zwierzęcego świata.  Że jest on skomplikowany. Że ma on swoje reguły i język. I tak mój pies przebywając wśród koni i innych psów na starość się „ucywilizował”. A ja rozpoczęłam niekończący się fakultet pt. zrozumieć zwierzęta.
Mela pojawiła się w moim życiu dokładnie rok po odejściu Kacpra.  Tak naprawdę po jego stracie  nie chciałam posiadać kolejnego psa - przynajmniej przez kilka  lat.  Brat mnie namówił na adopcję kota   ze schroniska – Grubego (vel Kociek), a potem pojawiła się kotka Fila.  Miało to być pewne zastępstwo. Jednak...trzynaście lat przyzwyczajenia  do codziennych spacerów i rytuałów  nie da się tak łatwo wymazać. Tęsknota za psem i machającym ogonem narastała z dnia na dzień.   Po przemyśleniach podjęłam decyzję: będzie znowu pies i że będzie to suka rasy golden retriever.  Zależało mi na psie dużym ( ale nie za bardzo),  spokojnym ( ale nie takim co to by tylko na kanapie) , nieszczekliwym i o radosnym usposobieniu.  Tak oto 23.12.2006 jako prezent gwiazdkowy od mojego brata pojawiła się mała, puchata kulka goldenia – jako „broszka”do dwóch rozbrykanych kotów.  Byłam zaskoczona, tym, że koty tak łatwo ją zaakceptowały. Było to bardzo miłe zaskoczenie. Mela jest taka jaką sobie wymarzyłam.  Jest spokojna - taka bardzo wyważona i powiedziałabym, że roztropna. Swój rozum ma i swoje zdanie też. Bardzo, ale to bardzo  cenię ją za to, że wszelkie niedogodności potrafi znosić bardzo cierpliwie i za to, że nie jest panikarą. Dowiodła tego podróżując ze mną pociągiem lub autem w bardzo różnych warunkach – czasem wręcz niekomfortowych dla niej.
Z racji tego, że to duży pies poszliśmy na podstawowe szkolenie z posłuszeństwa. Wybór osoby nie był zbyt przemyślany. Dostałam telefon od znajomej do „pana co szkoli psy w parku”. No cóż...efekt szkolenia był, bo to ja dużo pracowałam z psem. Po pewnym czasie zauważyłam, że im bardziej ja się wkręcałam  tym bardziej  zapał szkolącego topniał. Dość powiedzieć, że mniej więcej po pół roku pan stracił nami totalnie zainteresowanie. Dowiedziałam się, że Mela już nie potrzebuje więcej, a do zawodów się nie nadaje.  Teraz wiem, że to nieprawda. Pan szkolący już nie mógł nas dalej poprowadzić,  bo sam nie wyszedł z pewnej sztampy szkolenia. Natomiast jego głównym konikiem było: wyciągnąć jak najwięcej kasy z ludzi jak najmniejszym kosztem. Samo życie.  Dziś żałuję jedynie tego, że uległam wtedy tej sugestii nie szukałam innej szkoły dla Meli. Straciłyśmy cztery lata, które teraz nadrabiam z nią w Agility de Luks. Nastąpił czas zmian. Mela już pokazała, że potrafi zdobywać punkty na zawodach. I jest wspaniale! Postanowiłam, że Mela będzie startować w obedience. Chcę z nią zajść  tak wysoko jak tylko będzie to możliwe, choć późno się za to bierzemy. Ale kto nie walczy - nic nie ma w życiu. A całe to zamieszanie z zamianą szkoły dla psa, powstało  przez moją drugą sunię – Czikitę. 

Starty Mela:

1. Pucharowe zawody Obedience klasa „0” , Wrocław, 18.06.2011,  ocena doskonała
2. Puchar Wrocławia w Obedience klasa „1”, Wrocław , 29.10.2011, ocena dobra

Czikita vel Czi

ur. 01.01.2010

MIX

Data urodzenia Czikity jest jedynie datą szacunkową.  Razem z Melą stanowią zgrany zespół. Z Czi było jak z drugim dzieckiem: rodzice wiedzą, że je  chcą, ale zawsze znajdzie się wymówka usprawiedliwiająca  „ jeszcze nie teraz”. Potem życie pisze samo scenariusz – pojawia się nowy członek rodziny. Ja  chciałam drugiego psa, głównie jako kompana dla Meli. A jeśli drugi to jaki? Duży? Mały? Rasowy? Czy kundel?  Biłam się tak z myślami bardzo długo,  aż któregoś marcowego dnia w 2010  roku na moich rękach znalazła się-zupełnie przez przypadek-  maleńka, puchata kulka z połówką głowy  ciemno-brązową a drugą połówką białą.  Zmierzyłyśmy się wzrokiem. Po czym jak w klasycznym „love story”, nastąpił moment, gdy obie uświadomiłyśmy sobie, że ani ona , ani ja nie wyobrażamy sobie życia bez siebie. I tak jest do dzisiaj.  W mojej  kocio-psiej menażerii Czikita jest wisienką na przepysznym torcie. Dopełnia nas wszystkich. Jej obecność bardzo pozytywnie wpłynęła na Melę.  Czi jest psem bardzo żywiołowym, a czasami wręcz nerwowym. Jest nieufna do psów. Do ludzi podchodzi z dystansem, a najlepiej, żeby ludzie w ogóle ją zostawili w spokoju. Co jest dla rodzaju ludzkiego (zwłaszcza dzieci) bardzo trudne- ze względu na jej nietypową urodę. Dla mnie- jest mega, hiper wielkim pieszczochem. W zasadzie niewielka pracę włożyłam w podstawowe szkolenie Czikity. Największą robotę  wykonała za mnie właśnie Mela. Nieraz i nie dwa ratowała Czi z opresji. Pewnie dlatego też Czi czuje się bardzo pewnie przy Meli, bo jakby co to ma ”plecy”:)  A i Mela stała się bardziej czujnym i pilnującym swego stada psem niż była wcześniej. Dzięki Czi dotarło do mnie, że każdy pies jest inny i z każdym pracuje się inaczej. Praca z nerwową,  żywiołową Czi jest większym wzywaniem niż praca z szybko pojmującym-mądrym-inteligentnym-spokojnym-kochanym goldenem. Nie odmawiam Czikicie inteligencji. Jest po prostu inna. Czasem szybciej robi niż myśli. :) Ale jeśli Czi połączy swoją żywiołowość z funkcją myślenia – to wychodzą nam całkiem fajne rzeczy.  Nie chcę też powiedzieć, że szkolenie goldena jest łatwe, bo nie jest. :)
To właśnie Czikita była impulsem do  zmiany psiej szkoły, gdzie stawiałyśmy pierwsze kroki w agility. Zawsze myślałam, żeby spróbować swoich sił w tej konkurencji. I ciągle tę myśl odkładałam na wysoką półkę celów „na bliżej nieokreślone kiedyś”. Patrząc jednak jak Czikita radzi sobie z przeszkodami na torze agility – pomyślałam: „To czas agility”.   Niestety tam, gdzie zaczynałyśmy agility  panował marazm i nuda. Prowadzący niezbyt się przykładali do zajęć. Być może było tam i śmiesznie i sympatycznie, ale merytorycznie było bardzo  kiepsko. Trzeba było zmienić ludzi i szkołę.  Za radą znajomej przyszłyśmy  do Agility de Luks. Tu okazało się, że mamy gigantyczne zaległości.  Mimo to jest wspaniale! Spełniam swoje marzenie – startuję z Czikitą w zawodach.  Jak do tej pory brałyśmy udział  zawodach w Gliwicach i Wrocławiu w klasie A0. Te starty były  sprawdzianem dla naszej pary. Od 2012 starujemy w A1.   Chciałabym, żeby Czi pokazała też,  co potrafi w obedience.  Chociaż będzie to dla niej ogromne wyzwanie, ze względu na jej charakter.  Czas pokaże co nam wyjdzie z tych planów.
Na koniec chciałam podziękować Danusi i Beacie (instruktorkom) za całą dobroć, zrozumienie,  cenne uwagi i  zaangażowanie. Głęboko wierzę, że w tej wdzięczności nie jestem odosobniona.  Dziękuję!
I do przodu!

Starty Czikita:

1. PPA Gliwiece: 25.06.2011,  jumping 0 – II lokata
2. PPA Gliwiece: 25.06.2011,  jumping 0 + agility 0 – III lokata
3. PPA Gliwiece: 26.06.2011,  jumping 0 – IV lokata
4. PPA Gliwiece: 26.06.2011,  jumping 0 + Agility 0 – V lokata
5. Finał PPA Wrocław: 27.08.2011, jumping 0 + agility 0 – II lokata
6. Finał PPA Wrocław: 27.08.2011, jumping 0– IV lokata
7. Finał PPA Wrocław: 28.08.2011, jumping 0 + agility 0 – III lokata

AGILITY DE LUKS WROCŁAW 2019. .